Co wygra: wiosenne odrodzenie czy tradycja?

with Brak komentarzy

wielkanocCo roku widzę kobiety w oknach i mężczyzn pod trzepakiem. Obserwuję też zmiany w myśleniu o wiosennych świętach. Sama, też co roku mam inny pomysł na ten czas. Jedno wiem na pewno: moje plany zależą od stanu wewnętrznego.

 

Najpierw jako dziewczynka cieszyły mnie wizyty u rodziny, potem jako nastolatka kręciłam oczami i próbowałam wyperswadować mamie część jej pomysłów na działania związane z porządkami „świątecznymi”. Kiedy zostałam żoną, miałam ambicję tworzenia najlepszych świąt – a wiadomo skąd czerpie się wzorce… więc okna, potrawy, kwiaty, obrusy, dywany, firany, babka i sernik, „a może mazurek?”. Dobrze, że w zespole folklorystycznym grałam w kapeli, bo gdybym umiała tańczyć mazura – pewnie robiłabym to wszystko tanecznym krokiem, żeby wszystkim „szczęki poopadały”…

To nie wszystko. Zależało mi żeby było miło, więc świergoliłam od rana do wieczora jak kocham święta, składałam tysiące życzeń, odwiedzałam bliskich z prezentami i padałam ze zmęczenia o 20tej przed telewizorem, gdzie jak co roku serialowe rodziny spotykały się na wielkich, rodzinnych biesiadach po to, by „krzewić dalej tradycje świąteczne”.

Kiedy życie wywróciło się nagle do góry nogami, a modne stały się rymowane życzenia sms’owe, wyłączyłam telefon i przespałam święta z nieumytymi oknami, bez dyngusa i bazi w wazonie. Można? Taki był czas, etap drogi… w życzeniach mailowych i sms’ach widziałam tylko puste słowa, bez intencji, bez szacunku, bez prawdziwego zainteresowania człowiekiem.

Cieszę się, że miałam możliwość doświadczyć różnych kolorów „Wielkanocy”. Mam nadzieję że jeszcze wiele świąt przede mną. Ale dziś wiem, że to ja nadaję barwę moim wiosennym dniom. Lubię kiedy czuję, że idzie nowe, że się odradzam, że chcę inaczej. Jednak wzrusza mnie też siadanie przy stole z najbliższymi, niezależnie czy mamy gotowość i otwarcie na drugiego, czy przy stole widzę wesołe czy smutne oblicza… wiem, że każdy ma „swój czas” i różne etapy, ale fajnie jest gromadzić się razem przy jednym stole, nawet „w grupkach” i nawet w odległościach liczonych kilometrami.

Wącham zapachy i szukam w nich wspomnień. Wypełniam wazon tym, na co akurat mam ochotę i dbam o moje myśli. Robię porządki w głowie, a to przekłada się bezpośrednio na działania i osoby wokół mnie. Nie chcę walki „co wygra” – chcę równowagi.
Tak jest teraz, a jak będzie za rok? Czas pokaże…

Życzę Wam świąt spójnych z Waszym sercem i aktualnym stanem ducha.