Za każdym razem kiedy nucę tę piosenkę, przypominam sobie mojego tatę. Zawsze żył tak, jak chciał. Konsekwencje jego wyborów często kładły się blaskiem i cieniem na życiu jego bliskich. Najpierw rodziców, później żony i córki.
W moim domu wyglądało to inaczej niż w piosence. Ojciec całe życie muzykował. W samotności grał tylko wtedy, kiedy ćwiczył. Kochał ludzi, a oni kochali jego. Do dziś na wspomnienie jego imienia, w oczach znajomych, którzy go pamiętają pojawia się ogromne wzruszenie. Szczególnie wśród tych, z którymi siadał przy kieliszku. Kiedy kogoś porzucał w jakikolwiek sposób, pozostawiał po sobie wyrwę w sercu. Najpierw tęsknił jego ojciec. Wiem o tym z relacji babci – jego mamy. Dla niej – był całym światem. Potem był nim dla mojej mamy. Była też inna kobieta, która do dziś dba o jego grób. A na końcu tych wszystkich ludzi jestem JA. Może na końcu, a może na początku…?