Żyjesz czy bawisz się w teatr?

with Brak komentarzy

teatrZaczęło się od przeczytanego w sieci ogłoszenia: „Udawany ślub – Przedstawienie ślubne (ślub bez kościoła, bez urzędu, bez konsekwencji – Aktorami jesteście Wy i nasza firma, a widownią goście weselni, którzy nigdy nie dowiedzą się o waszej mistyfikacji!)”.

Fakty

Podano konkretną cenę i argumenty: „Jesteście ze sobą od dawna? Wasze Rodziny coraz częściej wspominają o Ślubie, wręcz naciskają na niego? Jednak Wy nie jesteście przekonani do instytucji ślubu lub deklaracji do końca życia. Jak w tej sytuacji zadowolić tu wszystkich? Mamy dla Was rozwiązanie, które usatysfakcjonuje Was i Wasze Rodziny!(…) Ta inwestycja może się zwrócić, a nawet pozwoli Wam zarobić! W jaki sposób? Wszyscy goście przynoszą prezenty ślubne. Bardzo często są to wybrane przez Was i umieszczone na liście prezentów przedmioty lub po prostu pieniądze. Gwarantujemy całkowitą dyskrecję, profesjonalne wykonanie i pomoc w każdym momencie.” *

Komentarze

Pierwsze komentarze umieszczone pod ogłoszeniem: „Niedługo będzie można zrobić udawany pogrzeb i zniknąć”
„Udawane rozwody też są?”. Potem, kiedy odezwali się czytelnicy mojego fanpage’a znalazłam takie refleksje:

      • „Porażające, naprawdę takie rzeczy się dzieją …”
      • „Masakra. Żerowanie na osobach, którym trudno się zdobyć na odwagę (albo dyskomfort) życia według własnych reguł. Już pomijam fakt, że to mega nieetyczne wobec przyjaciół i rodziny, ale też może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji, kiedy rodzina będzie podejmowała decyzje spadkowe czy majątkowe w oparciu o fałszywe informacje.
        A w razie rozstania to co? Kolejne kłamstwa o rozwodzie i podziale majątku?”
      • Hmm… A mnie to nie dziwi. W świecie sztucznych ust, policzków, piersi, udawanych uczuć i robienia wszystkiego na pokaz… Jest taka przypowieść o dwóch kobietach – jednej – pięknej, chodzącej w najładniejszych ubraniach, zawsze uśmiechniętej, pożądanej przez innych i drugiej – niezbyt urodziwej, nieśmiałej, która chowa się pod płaszczem tej pierwszej. Pierwsza z nich na na imię Opowieść. Druga – Prawda.”
Reakcja

Od razu postanowiłam że napiszę o tym na blogu. Od dawna chciałam napisać o powierzchowności, blichtrze i „zagraniach teatralnych” zestawiając je z jakością życia. Porozmawiałam o tym z zaprzyjaźnionym „myślicielem” i oto jego reakcja:

Pojęcie jakości i powierzchowności kojarzy mi się z jakąś konkretną formą oceny zachowań. Natomiast to, co ja zauważam to, że mamy tyle reguł i norm społecznych, które sami stworzyliśmy ale są ogólnie przyjęte, że przestajemy odróżniać nasze rzeczywiste pragnienia od tych narzuconych – przez kulturę, społeczeństwo, rodzinę.
Pragniemy statusu, ale nie wiemy po co. Pobieramy się, ale nie z chęci płynącej z wewnątrz tylko właśnie przez nacisk rodziny albo nawet wewnętrzne przekonanie, że tak trzeba. Nie zadajemy sobie pytania, czy to jest to, czego ja chcę. I nie umiemy bronić odpowiedzi na to pytanie.
I z drugiej strony, patrząc od strony rodziny, nie umiemy uszanować odpowiedzi na takie pytanie, jeśli różni się od naszej wizji. Na przykład, jeśli para chce żyć bez ślubu to powinien to być ich wybór. Tymczasem oni pobierają się – często nie dlatego, że chcą się formalnie związać, ale dlatego, że: 1) wszyscy tak robią, to jest normalne; 2) rodziny nie zaakceptują niczego innego. A i rodzice takiej pary rzeczywiście nie potrafią często zaakceptować tego, że ich dzieci mają inną wizję życia niż tą, którą rodzice sobie wymarzyli. To jest dla nich na pewno trudne, ale jednak stworzenie życia powinno mieć na celu stworzenie niezależnej istoty i wspieranie jej, zamiast tworzenia istoty w pełni zależnej od rodzica i modelowanej na kształt jego życzeń.
Chodzi o to, że jako ludzie gubimy się już między tym, co jest realnym życiem a tym „życiem”, które sami sobie wykreowaliśmy z jakichś abstrakcyjnych norm i przyzwyczajeń.”

Refleksja

Miał być wpis o tym, że wszechogarniający pęd do szybkiego działania skutkuje marnymi jakościowo efektami. Jakość ustępuje miejsca bylejakości a koszty ponosimy wszyscy. „Bylejakość” to udawana jakość – wygląda podobnie, ale jest pusta, bez najcenniejszego wnętrza. Najgorsze, że zgadzamy się za nią płacić nie mając świadomości jakie koszty ostatecznie ponosimy.

Jednak ostatecznie okazuje się, że głównym tematem wpisu jest AKCEPTACJA a raczej jej brak. Nie akceptujemy: siebie, innych, swoich wyborów, czyichś decyzji… Gubimy się, bo boimy się ponosić konsekwencje swoich wyborów i idących za nimi decyzji.

Czy jesteś gotów/gotowa zaakceptować swoje pragnienia, i dokonując świadomych wyborów podejmować konkretne decyzje?

Chcesz żyć czy bawić się w teatr?

 

*kompletna treść ogłoszenia znajduje się na fanpage’u Wirtuozi Życia