03:57

with Brak komentarzy

Zachwycająca wyspa. Piękna dama. Przystojny żeglarz. Melodia wolności sączy się spokojnie na morzu i na lądzie. C’est Magnifique? Wspaniale? Jest 3:57. Nie śpię. Słucham. Myślę.

Wczoraj dowiedziałam się o nowej aplikacji na telefon, która „ma na celu ochronę zdrowia” i „służy do informowania użytkowników o ewentualnym kontakcie z chorymi (na COVID-19)”. Ta informacja odebrała mi dobre samopoczucie i sen. Myśli wybiegły daleko w przyszłość, która wygląda tak, jak w obrazie do piosenki mojej ulubionej Melody Gardot i portugalskiego wokalisty António Zambujo.

Taką wizję przyszłości zobaczyłam kilka lat temu, w filmie „Dawca pamięci”. To świat idealny. Społeczeństwo nie zna wojny, bólu, smutku, ale też innych uczuć. Wszystko jest bezpieczne i czarno-białe, dopóki… Warto to zobaczyć. I zapamiętać.

Nie potrzebuję dawcy pamięci. Żyję na tyle długo, żeby mieć swoje wspomnienia: wystarczy AIDS czy ptasia grypa. Dużo bezbarwnej rzeczywistości.

Moja wyspa jest kolorowa. Nadal widzę zieleń i przytulam ludzi. Facet z otwartą gazetą na kolanach pyta czy jestem z Italii. Kiedy odpowiadam, że jestem Polką, interesuje się zarażonymi w moim kraju. Wzruszam ramionami i odchodzę. Dystansuję się. Nie chcę się zarazić.

Nie chcę zarazić się strachem. Nie chcę dystansować się od życia. Cokolwiek przyniesie, mam nadzieję na zachowanie kolorów i wszystkich uczuć. Na mojej wyspie jest ciągle miejsce dla drugiego człowieka. Takiego, który nawet jak się boi – myśli.

W czarno-białym teledysku kobieta i mężczyzna podróżują. Masz nadzieję, że się spotkają. Są dorośli. Chcą być wolni i zdrowi. Czyżby to oznaczało samotność?

*Źródło obrazu: Free-Photos z Pixabay