Autograf

with Brak komentarzy

Spojrzałam na salę, pomyślałam: „jaki ten świat jest mały”. Niemal przy każdym stoliku siedział ktoś spotkany wcześniej, w różnych etapach mojego życia. Nauczycielka skrzypiec, koleżanka ze szkolnej ławy (także muzycznej), znajoma z byłej pracy, ktoś z czasów kapeli, moja dorosła uczennica, wąsaty artysta mijany na ulicach Torunia… no i ON.

W czasach średniej szkoły muzycznej rytmiczki miały uczyć się improwizacji fortepianowej. Kiedy przyszłam wówczas na JEGO lekcję, byłam ogromnie onieśmielona. Słyszałam wcześniej jak „czaruje klawisze”. A ja, po podstawówce muzycznej na skrzypcach – ledwie je „liznęłam”. Wówczas było mi tak przykro, że nie spełnię jego oczekiwań – nie byłam w stanie: nie miałam techniki a moja wyobraźnia muzyczna nie potrafiła usadowić się na tych biało-czarnych drewienkach pokrytych lśniącym lakierem. Czułam zażenowanie, które natychmiast przykrył jego uśmiech i ciepłe brzmienie głosu, pełne spokoju i pauz. Ten czas był jak cichy, rozciągający się w słońcu kot. Był zaproszeniem. Zapraszała muzyka. A Bogdan był jej żywym orędownikiem. Kiedy zagrał „po swojemu” „Wlazł kotek na płotek” wykrztusiłam tylko: „niech Pan nie przestaje”.

„Czasami odchodzimy od melodii, poszukujemy, eksperymentujemy, ale kiedyś warto wrócić do macierzy” – to były pierwsze słowa Bogdana rozpoczynające magiczną ucztę w Brando’s Music.

Kiedy usiadł do instrumentu a kontrabasista przytulił struny, czas stanął w miejscu a zamiast niego popłynęły dźwięki. Były delikatne, świeże i gęste. Kiedy dołączył kontrabasista miałam wrażenie że nawet podmuch klimatyzacji dostraja się do ich harmonii. Pierwsza myśl: JESTEM W DOMU. Kolejna – to nie jest popis EGO – to hołd złożony MUZYCE. To ONA gra dziś pierwsze skrzypce. Muzycy są jej instrumentem. A ja, wróciłam do macierzy w melodii mojego życia. Działa się MAGIA.

Takiego magicznego czasu życzę Ci na święta i nie tylko „od święta”
– może zechcesz wrócić do macierzy w melodii swojego życia?