Posiadam wyjątkową wrażliwość na zapachy. Dlatego często drażni mnie ludzka woń. Są też plusy: potrafię przywołać w pamięci aromat babcinych zrazów i maminego ciasta. Ale nauczyłam się „nastrajać nos” na inne, nietypowe doznania.
Od zawsze liczę lata od września, dlatego wakacje są czasem wypoczynku ale i podsumowań. To właśnie w lipcu i sierpniu przyglądam się moim dokonaniom, określam gdzie jestem dziś i wyznaczam kierunek na przyszłość. Pośrodku wakacyjnej laby zaglądam na bloga i losowo wybieram wpis do inspiracji. Kierując się moim wrażliwym „nosem” klikam w „Zapach zmiany” (znajdziesz TU). I już wiem.
Prostuję plecy, unoszę czoło i biorę głęboki oddech. Moje nozdrza wypełniają życiodajne perfumy o nazwie NADZIEJA. Teraz zajmę się starannym doborem składników, aby ta CUDna woń rozlała się na moje dni i noce. Jestem świadomym kreatorem zapachów swoich zmian. Bazą jest zdobyte wcześniej doświadczenie, ale otwieram się na świeże, nieznane nuty NOWEGO. Pozwalam sobie na eksperymentowanie. Jestem gotowa na zamieszanie i cierpliwość potrzebną do wyklarowania substancji.
Jeszcze chwila, a zacznę określać słowami to, co czuję. Wystarczy zapisać wszystko, i wybrać priorytety. Potem już tylko i AŻ działanie. Codzienny trening: z górki i pod górkę, byle do przodu. Za to z każdym wdechem chcę czuć TO pachnidło.