WhatsApp „pika” w telefonie kilka razy z rzędu. Szybko zaglądam z ciekawością, bo czekam na zdjęcia ślubne kogoś bliskiego. Mój uśmiech ustępuje natychmiast miejsca zdziwieniu. Nie spodziewałam się tego, co widzę. Gdzie roześmiane twarze? Gdzie wzruszenie zniekształcające usta? Gdzie utrwalony „pierwszy” pocałunek Panny Młodej? NIE MA. Wszystko pochłonięte… przez maski, a raczej maseczki. Koronawirus zbiera żniwo. Pstryk. Zdjęcie.
Dawno, dawno temu, za starych, dobrych czasów… (tzn. przed erą koronawirusa), byłam na ślubie. Roześmiana para nowożeńców przyjmowała gratulacje i życzenia od swoich przyjaciół i znajomych. Każdy podchodził, ściskał dłoń, muskał policzek szybkim pocałunkiem i wręczał kwiat. Tak zwany świadek, czyli najczęściej mężczyzna towarzyszący głównym bohaterom przyjmował podarunki i przejmował kwiaty. Bukiety kwiatów. Naręcza kwiatów. Góry kwiatów. Tony kwiatów. Pstryk. Zdjęcie.
Inny ślub. Roześmiana para nowożeńców przyjmuje gratulacje i życzenia od swoich przyjaciół i znajomych. Każdy podchodzi, ściska dłoń, muska policzek szybkim pocałunkiem. Tak zwany świadek, trzyma w dłoni skrzyneczkę z napisem „Hospicjum dla dzieci – NADZIEJA”. Widać tylko jedną wiązankę kwiatów. To ta, którą trzyma w dłoni Panna Młoda. Szklana skrzyneczka zapełnia się szybko banknotami. Pstryk. Zdjęcie.
Pogrzeb. Jestem w czarnym korowodzie a w głowie tylko jedna myśl: każdy ma kwiaty. Wieniec, bukiet, wiązanka, wieniec, bukiet, wiązanka, wieniec… Wszyscy bardzo się postarali. Kwiaty lądują wszędzie. W końcu pracownicy zakładu pogrzebowego kładą je na dróżkach i sąsiednich grobach, a na koniec jedne kwiaty przykrywają drugie. Ile pieniędzy pogrzebiemy tym razem? Mama całe lata miała swoją kwiaciarnię, więc dokładnie wiem, jakie są koszty. Pstryk. Zdjęcie.
Jest 1 listopada 2012. W internecie nikt jeszcze nawet nie pomyślał o czymś takim jak WhatsApp czy „zrzutka.pl”.
Siedzę za biurkiem i piszę tekst maila:
„Cześć,
Czy przyszłabyś na mój pogrzeb, gdybym umarła właśnie teraz? Jestem przekonana że przyszłoby wielu: jedni – bliscy, inni – znajomi, a jeszcze inni może przyszliby z ciekawości lub z nudów (może coś się będzie działo? W końcu: taka wariatka – może będą śpiewać albo grać?). Nawet Ci przytoczeni na końcu, przynieśliby znicz lub skromny kwiatek – „bo tak wypada”. Bliscy wydaliby większą ilość pieniędzy – może przyszliby z wiązanką a nawet zaszaleliby i kupili wieniec…
Ja żyję tu i teraz – potem będzie za późno…
Jest coś, co możesz zrobić okazując mi swoje zainteresowanie i życzliwość TERAZ.
Postanowiłam przepracować swoje dotychczasowe bycie i odnaleźć blokady które ograniczają moje postrzeganie świata. Dokonałam różnych analiz, wyznaczyłam cele i działam.
Postanowiłam podjąć spore ryzyko.
Wychowano mnie w przekonaniu, że na wszystko trzeba zapracować ciężką pracą, a pieniądze które zarobię w pocie czoła należy szanować i przekazać na niezbędne rzeczy a przede wszystkim na pomoc innym. Nigdy dotąd nie odważyłabym się „zaszaleć” i z pełną świadomością zaplanować przyjemność, nawet gdyby łączyła się z jakimś dobrym celem, który miałby przełożenie także na innych.
Tym razem chcę „skoczyć na linie”, przekroczyć własne ograniczenia i udowodnić sobie i innym że MOŻNA.
Teraz jest najlepszy moment na ten „skok”, ponieważ będąc na urlopie zdrowotnym nie mogę zarabiać (podpisałam „cyrograf” że nie podejmę pracy zarobkowej przez okres rocznego urlopu), nie biorę też pod uwagę wzięcia kredytu, ponieważ zatrułabym przyjemność wyrzutami sumienia i ciężarem spłacania go przez kolejne miesiące.
Pojawiła się niesamowita okazja dalszego rozwoju osobistego, przełamania moich barier, poprzez wzięcie udziału w kosztownych warsztatach (UWAGA!) na KUBIE. Warsztaty poświęcone będą dumie bycia kobietą i potrwają 10 dni.
W zamian za Twoje zaangażowanie mogę zaoferować swoją pomoc.
W ten sposób wykupujesz sobie mój czas i zaangażowanie, kiedy uznasz że tego potrzebujesz.
Mam odwagę poprosić Cię o Twoją „wiązankę kwiatów” już teraz, kiedy żyję… ”
Pstryk. Klik. Zapisz.