
Późnym wieczorem otrzymuję wiadomość: „Witaj Izo, czy u Was wszystko w porządku? Właśnie czytam, że na Maderze i Porto Santo szaleje wichura. Wiem, że na wyspach bywają sztormy – oby jak najszybciej minęły i wszystko skończyło się bezpiecznie. Jak znajdę dłuższą chwilę napiszę o Twoim podcaście, który przesłuchiwałam. Czekam z zaciekawieniem na nowe odcinki. Pozdrawiam serdecznie.”
Odpowiadam natychmiast:
„Hej Mira,
tak – mamy zimową, sztormową pogodę ostatnio, ale ja lubię takie dni, a dlaczego? Nagram o tym odcinek dzięki Tobie kochana… zainspirowałaś mnie właśnie”
Poznałam Mirę tu – na wyspie. Było ciepłe, październikowe popołudnie, kiedy życie spotkało nas przy kawie i serniku. Nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się, abym po godzinie znajomości zaproponowała wizytę w naszym domu z wielkim oknem. Tym bardziej nie spodziewałam się, że spontanicznie usiądę do pianina i zagram.
Mira usiadła w fotelu i słuchała. A właściwie chłonęła dźwięki tak intensywnie, że po chwili zobaczyłam jej łzy. Nie wystarczyło przetrzeć ich dłonią. Płynęły po policzkach gęstymi strugami, a kolor uśmiechniętych oczu Miry zrobił się intensywnie jasny. Wzruszyłam się tak bardzo, że zdecydowałam o przedłużeniu naszego spotkania. Tego wieczoru, w sercu Vila Baleira odbywał się koncert lokalnej artystki Soni Soares. Wtedy zobaczyłam, jak Mira zamknęła oczy a jej ciało zareagowało na muzykę płynącą z głośników. Popłynęła w naturalny, intuicyjny taniec jako jedyna dorosła, wśród kilkorga dzieci bawiących się pod sceną.

Nie zapomnę tego widoku: jej złote, bujne włosy żyły własnym, niezależnym tańcem. Miała na sobie zwiewne, kolorowe spodnie z szerokimi nogawkami, które zmieniały formę pod wpływem wiatru. Jej dłonie wyrażały czułość, zmysłowość i odwagę. Mira interpretowała dźwięki całą sobą. Były pauzy, podczas których zastygała na chwilę, aby po chwili dać ponieść się kolejnej fali emocji wyrażonej ruchem. Przyciągała wzrok, ale sprawiała wrażenie, że nie krępuje jej nic z otaczającego świata. Stałam zachwycona i pragnęłam, żeby muzyka trwała jak najdłużej.
Teraz wiem, że te same dłonie, które widziałam rysujące na wietrze, potrafią także szyć piękne, oryginalne stroje.
Właśnie przypominam sobie jeszcze coś…
Zastanawiałam się, kiedy jeszcze czułam taki zachwyt nad czyimś tańcem? Od razu pojawia mi się obraz z musicalu „Notre Dame de Paris”, który oglądałam w gdyńskim Teatrze Muzycznym rok przed przeprowadzką na wyspę. W scenie, gdzie bohaterem targały sprzeczne emocje: miłość, zazdrość, czułość, strach i pożądanie, w tle tańczyli mężczyźni, wyrażający ciałem tę wewnętrzną walkę. Byłam na tym samym spektaklu drugi raz, aby zobaczyć ich ponownie.
12 Responses
Mira
Oczywiście dziękuję też Kasi,która profesjonalnie ujęła mój ruch w tańcu.
admin
Ja też mam pewną „KASIĘ”, która dodaje „obraz” do moich intencji, dlatego znam wdzięczność, jaką masz dla swojej Kasi.
Mira, jestem zaszczycona, że byłam jedną z pierwszych, którym pokazałaś efekty tej sesji fotograficznej jakiś czas temu…
Uwielbiam zdjęcia, a nas na nich najbardziej – podkreślają coś, co wydaje się nieuchwytne, a jednak tak wrażliwym obserwatorom jak nasze „Kasie” nie umykają…
Mira
Życzę wszystkim kobietom by się odważyły zaprosić takie ,,Kasie”do swojego życia.
I takie Any i Ule, które sprawiają, że nasza egzystencja jest jeszcze lepsza.
admin
Wspaniałe życzenia. Cieszę się, że potrafimy zauważać jakim CUDem są dla nas.
Mira
Dziękuję za miłe i ciepłe słowa w Waszych komentarzach.Ze wzruszeniem i łzami w oczach czytałam wpis Izy . Przepięknie wyraziła słowami to co widziały Jej oczy i podpowiadało serce.Nie spodziewałam się, że swoim intuicyjnym tańcem wywołam takie wrażenie.Taniec jest dla mnie czymś naturalnym gdzie jestem sobą i mogę w nim wyrazić swoje emocje.Tym bardziej się cieszę, że sprawiłam Wam radość i doceniliście piękno mojego ruchu.
Dziękuję.
admin
Mira, zawsze wiedziałam, że taniec intuicyjny jest wyzwalający, ale tylko w Twoim wykonaniu zachwycił mnie tak, że postanowiłam o tym napisać.
Sama nie umiem się otwierać w tańcu, ale w pozycji obserwatora było mi dzięki Tobie równie przyjemnie.
Dziękuję życiu za nasze spotkanie.
Słoneczny cień Beskidu
Piękne podłączenie sztuki i duszy, inspirujące do przeżywania własnych emocji.
admin
Dziękuję za ciekawy komentarz.
Pisząc ten tekst wracałam do swoich wspomnień, i to już było wystarczająco przyjemne, ale jeśli znajdzie się ktoś, kto skorzysta z zaproszenia do poruszenia własnych emocji – będę szczęśliwa.
Anonim
Czytam i jakbym tańczyła razem z Mirą ♥️
admin
Ja tam byłam, ale nie tańczyłam bo nie mogłam oderwać wzroku od Miry. Wolałam trwać w zachwycie i kotwiczyć w pamięci ten wyjątkowy moment.
Ale bardzo dziękuję za ten komentarz, bo to piękny komplement dla nas obu.
Anonim
Ja miałem zaszczyt widzieć Ją w tańcu – prawdziwa uczta dla oczu . Cudowny motyl
admin
Trafne miano… RUSAŁKA