Krótka historia namiętności

with 13 komentarzy

To była trudna miłość. Jak każda.

Pierwszy raz spotkali się na wiejskiej zabawie. ONA była z sąsiedniej wioski – ON był gościem z innej planety. Miał pięknie zadbane paznokcie i skórę miękką jak jedwab. Jej młodziutkie dłonie były twarde od pracy. Już jako dziewczynka, której nikt nie mógł odmówić uroku, nosiła ciężkie kanki z mlekiem, większe od niej samej. Pomagała ojcu, bo razem z siostrą były pierwsze z ośmiorga rodzeństwa. Chłopcy posypali się rodzicom później, a najstarszą z sióstr trzeba było posłać „do szkół”, więc ONA była największą podporą w ciężkiej doli małorolnych, bo urodziła się jako druga, w kolejce narodzin.

Była dumą ojca, choć nie mówił jej tego wprost. Odpowiadała za młodsze rodzeństwo, kiedy mama rodziła. W polu stawały ramię w ramię, jak tylko uznano że dziewczynka może i potrafi. Jej dzieciństwo pachniało ciepłym powietrzem wydychanym przez ulubionego konia ojca, do którego miłość wyrażał dyscypliną. Mamę widziała najczęściej z zaczerwienionymi od łez oczami. Podobno miała bardzo wrażliwe oczy. Była wdzięczna matce za to, że dbała o język. Nie pozwalała dzieciom mówić gwarą. Mieli używać słów polskich z szacunkiem i dbałością. Nie wiedziała, czy dlatego że mama pochodziła z Grodna, które po wojnie znalazło się za granicą państwa, czy z powodu przymusowej pracy dla niemieckich rolników gdzie poznali się z ojcem. ONA też chciała mówić pięknie, żeby odciąć się od wsi i folwarkusów (tak mama określała inne dzieci z wioski).

Kiedy z siostrą pojechały mieszkać u ciotki w mieście, miały wspólną parę pończoch. Uważała starszą siostrę za ładniejszą, więc z zachwytem podglądała jak tamta rysowała modne, czarne kreski nad powiekami. Zazdrościła siostrze randek, choć sama cieszyła się ogromnym powodzeniem. Może dlatego, że wszyscy mówili że jest najlepszą partią… we wsi. Syn najbogatszego rolnika interesował się nią, bo była najbardziej pracowitą dziewczyną w okolicy. A jej podobało się miasto. To co, że była biedna? Miała wiele takich koleżanek. Same szyły sobie miniówki i biegały na zabawy, mimo zmęczenia po całym dniu pracy w polu.

Podczas jednej z niewielu zabaw, na które się wybrała – zobaczyła JEGO. Stał uśmiechnięty w pachnącej modną wodą toaletową koszuli, wyglądającej spod dobrze dopasowanej marynarki. Spodnie „dzwony” krojone według najnowszych trendów, wyszły z pewnością spod ręki krawca. Cały lśnił, kiedy zachęcony do popisu zagrał w remizie „Czardasza” Montiego. Jego zgrabne palce z lekkością baletnicy szalały na strunach skrzypiec. Kiedy patrzyli w rozgwieżdżone, nocne niebo jej dłoń w jego dłoni drżała z ekscytacji. To właśnie JĄ, dumnie wyprostowaną, wybrał spośród innych zachwyconych nim dziewcząt. Tańczyli tylko ze sobą do białego rana.

W dniu ślubu usłyszała od ojca: „będziesz przez niego płakać”. Jego rodzice nie przyjechali.

ON był dla matki jedynym z trójki noworodków który wreszcie przeżył. Ojciec nie przestawał go fotografować: ze skrzypcami, z kolegą, nad Wisłą, w kajaku, na drzewie, przy obiedzie, z psem, na tle telewizora, z ciupagą w kierpcach… Na wielu zdjęciach był otulony ramionami zakochanej w nim mamy. Przepowiadała mu wielką karierę skrzypka. ON wolał towarzystwo kolegów i koleżanek. Jak tylko miał okazję, uciekał z domu do rówieśników. Szybko nauczył się palić papierosy i pić alkohol. Inni za NIM przepadali. Był tzw. duszą towarzystwa. Mama wyczekiwała na NIEGO pod drzwiami czasami do rana. Kochała GO nad życie i najchętniej zatrzymałaby tylko dla siebie.

I nagle zabrakło go wszystkim, bo w wieku 24 lat urodziła mu się córka.

Grał wszędzie, gdzie się dało, ale po wojsku nie zdążył iść na studia, więc to nie wystarczało, żeby utrzymać rodzinę.  Tym bardziej, że forsa szła też na papierosy i alkohol, które były w tym czasie nieodłącznymi atrybutami nie tylko artystów. Wódka otwierała wszystkie drzwi. Nawet te, których nie powinno się otwierać. Najpierw ktoś obcy otworzył drzwi do magazynu, którego ON miał pilnować. W oparach „żytniej” nie zdążył nawet dobrze wytrzeźwieć, kiedy otworzyły się inne drzwi – za ciężką, metalową kratą.

Pisał do NIEJ ciepłe listy, kiedy ONA myła siebie i córeczkę w lodowatej wodzie, w wynajętym pokoju. Rzuciła szkołę wieczorową, którą dopiero zaczęła, i brała więcej godzin pracy, żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy na jego dług. Dzięki temu, nie musiał długo pracować w więziennej bibliotece. Po powrocie, długo płakali i całowali siebie i malutką. Żeby wyjść z kłopotliwej sytuacji finansowej odłożył skrzypce i rozładowywał wagony z węglem.

Kiedy tylko było lepiej, kupowała mu kolejne garnitury. Sama chodziła w powykrzywianych ze starości butach. Musiał grać. Miał talent. Córka rosła, więc potrzebowali coraz więcej pieniędzy. Tym bardziej, że część gotówki którą zarabiał rozpływała się po drodze do domu w ognistej cieczy i dymie papierosowym. Wydawał też złotówki na córeczkę: kupił dla niej małe skrzypeczki i futerał – niech idzie w jego ślady. Kochał ją tak, jak jego matka kochała jego.

Żonę kochał za jej odpowiedzialność i troskę o dom. Z niczego potrafiła wyczarować smaczny posiłek, poczęstunek dla kolegów i uśmiech, nawet gdy była smutna. A smutna bywała coraz częściej. „To ze zmęczenia” – komentowali razem. Ale nie było jej do śmiechu z wielu powodów. Gdy przyjmowali teściów w maleńkim pokoiku na poddaszu starej kamienicy, zmywając naczynia po obiedzie, nie rozumiała niemieckiego, kiedy teściowa zwracała się do syna. Innym razem, zatrwożyła ją rozmowa z przedszkolanką, która narzekała, że kolejny raz ojciec odbierał jej podopieczną „w stanie wskazującym na spożycie”.

Na szczęście córka wynagradzała im wszystkie przykrości, które niosła szara codzienność w PRL-u. Grała z ojcem duety na skrzypeczkach, skakała w gumę pod oknem i tryskała radością niezależnie od sytuacji. Była dumą rodziców i dziadków. Jeździli z nią na wieś, na wykopki i do babci w mieście, która pokochała wnuczkę tak mocno, jak syna.

ONI sami, to zbliżali się do siebie, to oddalali. Kiedy otrzymał po latach tzw. weryfikacje państwowe i mógł podpisać kontrakt z PAGARTem jako profesjonalny skrzypek, świat stanął dla NIEGO otworem. ONA wspierała GO jak mogła. Przeprowadzili się do lepszego mieszkania i kupili wszystko, czego potrzebował, żeby mógł wyjechać do pracy za granicą. W noc przed wyjazdem, patrzyli w rozgwieżdżone niebo z balkonu świeżo wyremontowanego mieszkania, trzymali się w ramionach i marzyli o lepszym życiu. ONA nie wiedziała wtedy jeszcze, że istnieje gdzieś inna dorosła kobieta, która marzy o lepszym życiu z TYM skrzypkiem.

Kiedy prawda okazała się boleśniejsza od wizji, JEJ świat runął. Zaczęła miotać się w działaniach i co chwilę gubiła dobrze znaną drogę, wyznaczoną przez samodyscyplinę i miłość. Tylko córka przywracała ją na znany tor. ON wybrał życie z inną, i niedługo potem zmarł. Kiedy odszedł, zabrano JEJ nawet kondolencje, składane w dłoniach „tej drugiej”. A przecież miała nadzieję, że wróci. Zawsze powtarzała córce, że choćby stanął w drzwiach goły – przyjęłaby go z powrotem. Nigdy nie przestała go kochać.

Dziś stoję nad ranem pod niebem pełnym gwiazd, daleko od wsi i miasta z przeszłości. Jutro będzie szczególny dzień, kiedy będę ICH wspominać. Piszę przy nocnej lampce, bo przyśniła mi się ONA. Widziana z lotu ptaka, raz w zielonej sukience, którą uszyła na któryś z JEGO koncertów, raz w malinowej kurteczce, którą przysłał jej z „kontraktu”.
Jestem owocem ICH krótkiej historii namiętności. Dotykam skrzypiec, które dostałam od NIEGO. Dziś położyłam je przy JEJ fotografii.

*źródło zdjęcia: Obraz Thanks for your Like • donations welcome z Pixabay

13 Responses

  1. Anonim
    |

    Dawno nie zatrzymała mnie na dłużej jakaś historia takie prawdziwe to ❤️

    • admin
      |

      Bardzo dziękuję. Ten komentarz dodaje odwagi i motywacji do dalszego pisania, w sposób o jakim zawsze marzyłam.

  2. Ziomka
    |

    Nie ośmielam się na komentarz. Piękne i wzruszające. ❤️

    • admin
      |

      Cóż ja mogę odpowiedzieć Ziomuś kochana?
      Cieszę się ogromnie, że tak Cię poruszyło.❤️

  3. Anonim
    |

    Pięknie napisane.

    • admin
      |

      Dziękuję. Żadne słowa nie oddają wydarzeń takimi, jakie były w rzeczywistości. To tylko mgła… i mała latarka oświetlająca zaledwie część prawdy. Ta część wypływa ze mnie.

    • anilalaanibuba
      |

      ,,Widzisz mała jak to jest tyle serca taki gest…,,

    • Syberyjska Dziewczyna
      |

      No więc właśnie. Faceci się bawią, brylują, bo „on musi świecić”, bo ma talent, bo… A te biedne, uciśnione w ramionach twardego patriarchatu kobiety biorą na siebie wszystko: dom, zarabianie, wychowywanie dzieci i… podtrzymywanie płomienia potencjalnych talentów mężczyzn, którym, jak widać – wino, kobiety i śpiew w głowie.
      Za co? Za garść pieszczot. Marna wymiana.
      A tekst lepszy niż „Body”. Dobrze, że powstał. Buziaki dla Ciebie.

      • admin
        |

        Syberyjska Dziewczyno,
        każdy weźmie z tej historii co chce. ONA uważała, że bardzo wiele MU zawdzięczała. Była wdzięczna życiu za tę miłość. Po jego śmierci spełniła swoje marzenie – otworzyła kwiaciarnię. Nadal ciężko pracowała, niezależnie od NIEGO. Widzisz, czasem wystarczy garść pieszczot (czego ONA wcześniej nie znała), aby rozpalić ogień mocy z tlącego się ledwie płomyczka.
        Też czuję moc tego tekstu. Ale on nie nadaje się na konkurs. Ja już dziś WYGRAŁAM najcenniejszą nagrodę: jestem blisko siebie i mojej historii jak nigdy dotąd.

        • Syberyjska Dziewczyna
          |

          No i pięknie! Ta historia jest bardzo Twoja. Przesycona emocjami i wrażliwością. Buziaki.

      • Alicja
        |

        Ale pięknie opowiedziana…
        Ten duet miłości i (samo)dyscypliny, o którym piszesz dwukrotnie wzruszył mnie szczególnie. I te zabrane kondolencje. I JEGO skrzypce przy JEJ fotografii. I Ty.
        Poezja prozą zapisana

        • admin
          |

          Alicja, nie wiem jak dziękować za te piękne słowa – są dla mnie ogromnie ważne, bo potwierdzają, że warto pisać, skoro po drugiej stronie ekranu jest ktoś, kto chce to czytać i uruchamiają się w nim najczulsze emocje – wzruszenie…