Dawno nie pisałam…
może dlatego że szukałam miejsca w szufladzie?
A nie ma takiej szuflady, w której się mieszczę.
Dziś wysłuchałam ciekawego wystąpienia i postanowiłam zasiąść do klawiatury. Tym razem pianino zostawiłam w spokoju i dopadłam do klawiatury komputerowej. Wszystko dlatego, że ja też słuchałam na różnych etapach „kim będę” lub „kim jestem”.
Wypiszę tylko niektóre frazy:
- będziesz muzykiem lepszym niż ojciec
- jesteś urodzonym belfrem
- nigdy nie będziesz tak dobrym coachem, jak jesteś muzykiem
- wybierz coś, bo nie będziesz spójna
I zadręczanie siebie samej przez lata: dlaczego nie zajmuję się jedną dziedziną? Przecież inni…
Taaa. Na szczęście w porę powiedziałam sobie: może genialny pianista lub dyrygent koncertuje po całym świecie, ale nie ma czasu ani siły smakować życia tak, jak ja. Nie muszę być perfekcyjna, bo nigdy nikt nie postawi granicy perfekcji – zawsze można przecież znaleźć kogoś „genialniejszego” (Mozart pobił rekordy już dawno, hehe).
Dziś coraz częściej cieszę się z różnorodności w moim życiu. Byłam:
- skrzypkiem w kapeli ludowej
- objazdowym sprzedawcą lodów
- kopaczem transzei na Syberii
- intendentką w tramwaju wodnym
- członkiem chóru w operze
- sprzedawcą wiązanek na świerku
- nauczycielem
- stylistką (hihi)
- jedną z wokalistek w zespole
- Scrum Masterem
- organizatorem imprez masowych
- przewodnikiem w muzeum
- wolontariuszem na festiwalu filmowym
- szkoleniowcem
- coachem
I to nie koniec – bo teraz miejsce na słowo „BĘDĘ” – ale tego nie wiem jeszcze nawet ja sama i właśnie to wydaje mi się fascynujące.
Nadal zachwycają mnie „profesjonaliści” w swoich dziedzinach. Podziwiam, uchylam beretu na znak szacunku. Ale sobie w lustrze też dziękuję za barwne życie zawodowe i osobiste. Jestem bardzo ciekawa kolejnych kolorów, jakich jeszcze moje oko nie widziało.