Tak naprawdę ludzie nie chcą coachingu…

with Brak komentarzy

„Pani kochana, co to się narobiło: tych kołczów jest jak psów, tfu… i co to w ogóle jest i po co to komu? Za naszych czasów…”

Cokolwiek by nie pisać o coachingu… ludzie tak naprawdę nie chcą coachingu – chcą efektów coachingu: skutecznych, trwałych zmian prowadzących do poprawy jakości ich życia.

Coaching

Przez kilka lat zapisywałam sobie definicje i myśli związane bezpośrednio z coachingiem:

  • „coaching jest treningiem rozwoju osobistego”
  • „to prowadzenie osoby ku zmianie, na lepsze”
  • „to sztuka pomagania innym bez mówienia im co mają robić”
  • „to proces, którego celem jest poszerzenie świadomości* ”
    i jeszcze:
  • „jeśli nie ustalasz celów dla siebie, jesteś skazany na pracowanie przy osiąganiu celów kogoś innego”

Dla mnie coaching to swego rodzaju filozofia, postawa, sposób patrzenia na świat, styl bycia w relacji (w oparciu o szacunek i otwartość).

Co o tym sądzić?

Zauważyłam ostatnio, że ludzie słysząc że zajmuję się coachingiem reagują na to usztywniając się, jakby byli zakłopotani nie wiedząc co właściwie mają z tą informacją zrobić. Gdy pytam o pierwsze skojarzenia, mówią o kulturze amerykańskiej „keep smiling” i pozytywnym myśleniu. W intonacji głosu słychać często powątpiewanie a czasami nawet ironię. Na szczęście są też tacy, którzy nie boją się zmierzyć z tematem trochę głębiej.

Pewna urocza znajoma na pytanie „z czym kojarzy Ci się coaching?” napisała mi:

„kojarzy mi się z pracą nad sobą, aby mieć lepszej jakości życie – to jest wersja optymistyczna 😉

Kojarzy mi się też z przesadnym dążeniem do sukcesu, jeśli pojmuje się życie jako osiąganie celów, a nie jako drogę, która niekoniecznie musi do czegoś prowadzić. Ci, którzy niewłaściwie pojmują ideę coachingu, myślą, że coach załatwi za nich wszystkie problemy, a później to już hulaj dusza. Tymczasem wejście na ścieżkę pracy nad sobą to zajęcie dla odważnych i trwa całe życie, na co niewielu ma ochotę 😛 i do czego niewielu coachów się przyzna.”

Moje doświadczenie:

Coaching nauczył mnie najważniejszej relacji: kontaktu ze sobą. Dzięki niemu, widzę swoje życie jako permanentnie zmieniający się, żywy proces. A co najważniejsze dał świadomość bezpośredniego wpływu na ten proces. W relacji ze sobą, zadaję ważne pytania. Czasami odpowiedzi przychodzą szybko, na inne daję sobie czas. Wszystkie pytania i odpowiedzi prowadzą do wyborów, a te – do podejmowania decyzji i planowania konkretnych działań. Daję sobie przestrzeń na popełnianie błędów, powtarzając sobie: „nic się nie stanie, jak zmienię zdanie.”

Konkluzja:

Jako coach i nie-coach przyznaję, że „praca nad sobą to zajęcie dla odważnych i trwa całe życie”. Należę do tych, którzy mają na to ochotę i z czasem nabierają jej coraz więcej, mimo trudu i bólu występującymi na zmianę z niezwykłą radością i satysfakcją.

Ludzie chcą efektów coachingu, ale boją się wziąć odpowiedzialność za swoje życie, przerażają ich konsekwencje, a w zasadzie tylko ich wizja, ponieważ dopóki wszystko dzieje się w głowie, nie mają okazji przekonać się o tym. Nie zdają sobie sprawy, że oddając odpowiedzialność za swoje życie innym, nie tylko tracą prawdziwy smak tego cudu, ale przede wszystkim tracą SIEBIE.

Na koniec ściskam mocno tych wszystkich, którzy mają odwagę szlifować „swój diament” z wdzięcznością za spotkania „po drodze”. To piękne że JESTEŚCIE i że mam możliwość „widzieć” Was z bliska i daleka…
Specjalnie dla Was przygotowałam autorski projekt audio: „OD WRAŻLIWEGO UCHA DO SPOKOJNEGO DUCHA”, gdzie opowiadam o  sprawdzonych, najskuteczniejszych sposobach dotarcia do spokoju wewnętrznego.

*Piotr Pilipczuk – jeden z moich ukochanych mentorów od którego rozpoczęła się moja przygoda z coachingiem