Masz czasami ochotę puścić kontrolę i dać ponieść się z ufnością życiu? Jeśli jeszcze nie zdarzyło Ci się spróbować – polecam…
Jest środek nocy, a ja wspominam miniony dzień, kiedy kolejny raz dałam „ponieść się dryfowi” i otworzyłam ramiona na to, co może się wydarzyć. Zareagowałam spontanicznie odpowiadając na zaproszenie umieszczone w internecie, nie zastanawiając się ani przez chwilę czego oczekuję. Wiedziałam jedno: daję kolejną szansę na dobrą rzecz, która może się wydarzyć. Powtarzałam sobie w duchu: jestem otwarta na wszystkie dobrodziejstwa. Przed wyjściem z domu spojrzałam w lustro i mrugając do kotki powiedziałam: „niech się dzieje…”
I działo się: już za kierownicą uśmiechałam się do innych kierowców, zatrzymywałam się przepuszczając pieszych, panu szukającemu miejsca na zatłoczonym parkingu machnęłam rękawiczką, że za chwilę odjadę z mojego miejsca i zapraszam do skorzystania. Najczęściej w takich momentach podśpiewuję do muzyki płynącej z radia…
Tydzień temu myślałam, że będzie to bardzo męczący dzień z powodu spodziewanego wysiłku w pracy. Ale już w samochodzie nucąc do RMF Classic, nasunęło mi się zupełnie inne określenie: to będzie bardzo intensywny i piękny dzień. Na umówione spotkania (a było ich kilka) przed pracą, cieszyłam się z podekscytowaniem. I były takie, jakie były: anielskie. Spotkałam „anioły”, które pojawiają się zawsze wtedy, gdy pozwalam sobie marzyć i zajmuję się tylko intencją: jestem gotowa na przyjęcie wszelkiego dobra. „Anioły”, zawsze wiedzą jak mnie ochronić, jak dać wskazówki, jak sprawić, że czuję SWOJE życie całą mocą.
To ostatni wpis na blog w tym roku, i jestem przekonana że pochodzi z „zewnątrz”, ponieważ obudził mnie o 2:30 i nie dał spać do teraz (5:45) 🙂