Podróż nie tylko sentymentalna

with 2 komentarze

Do tej podróży przygotowuję się od roku.

Mija pięć lat, od kiedy zdecydowaliśmy z mężem o przeprowadzce na wyspę i do tej pory byłam w Polsce tylko raz, przez 12 dni, w czasie których zgubiłam 6kg wagi. Przemierzyłam wówczas Polskę „wdłuż i wszerz” (od Katowic do Gdyni i od Zielonej Góry po Warszawę) i tym razem zapowiada się podobnie.

Dlatego kiedy zastanawiałam się nad terminem powrotu po miesiącu pobytu, załamałam ręce, bo wyglądało na to, że nie zdążę ze wszystkimi ważnymi dla mnie sprawami/spotkaniami nawet, kiedy nie zrobię dnia odpoczynku na leniwe wylegiwanie się na słońcu z truskawką w zębach. A przecież marzy mi się niespieszne wcinanie kiszonej kapusty, ogórków małosolnych, śledzi, ciasta z rabarbarem i malin prosto z krzaczka…

Dopiero kiedy mąż zapytał mnie: „A gdzie Ty się spieszysz? Kto Ci każe znać termin powrotu? Przecież szkołę (lekcje portugalskiego) zaczynamy dopiero w połowie września…” zdałam sobie sprawę, że to prawda i że sama nie wpadłabym na to, a nawet gdyby, od razu uznałabym ten pomysł, za niemożliwy do realizacji.

Jednak zaraz po tym pytaniu, głęboko odetchnęłam i poczułam, jakby ktoś dodał mi skrzydeł. Nie analizowałam gdzie będę nocować i za co, czy wystarczy mi pieniędzy na przejazdy w miejsca, które chcę odwiedzić od lat.

Od kiedy usłyszałam pytanie męża upłynęło kilka miesięcy, w trakcie których wykonałam kilka telefonów, kilka rezerwacji, kupiłam potrzebne bilety itp., ale też odebrałam zaskakujący telefon od dawnej znajomej:

„Iza, tak sobie pomyślałam, czy Ty masz jakieś miejsce w Toruniu (moim mieście urodzenia), gdzie możesz nocować, ale tak wiesz… bez nikogo nad uchem, żeby wstać lub położyć się do łóżka o której chcesz i zwyczajnie odpocząć od ludzi. Bo wiesz… my mamy takie mieszkanie, gdzie mogłabyś pobyć jeśli będziesz potrzebować takiego oddechu. Oczywiście do nas, do domu pod Toruniem też jesteś zaproszona, ale wiesz, pogadamy, pośmiejemy się, ale po tym wszystkim mogłabyś się poczuć choć na chwilę bez zobowiązań”

To było jak sen – musiałam się uszczypnąć, żeby sprawdzić że to się dzieje. Zapewniła mnie, że bezpłatnie, że z serca, że specjalnie dla mnie, że każdy termin…
Do dziś nie podałam jej terminu, ale wiem, że chcę skorzystać. Bo przypomniałam sobie, jak moja mama bezinteresownie pomagała nie tylko rodzinie, ale też obcym i że to w latach mojego dzieciństwa nie było rzadkością. I z jaką radością mama przyjmowała ludzi na nocleg, mając do dyspozycji bardzo skromne warunki mieszkaniowe.

Od roku jestem w podróży, mimo siedzenia na wyspie. Każda myśl, pomysł, plan, cel podróży, kolejne bilety – to wszystko powoduje ogromną przyjemność i ciekawość tego, co się wydarzy. Bo wreszcie mam zgodę na to, że może być zupełnie inaczej niż planuję, że daję życiu działać, że dzięki przestrzeni w czasie i deklaracji jednego z życzliwców, o wsparciu „w razie potrzeby” – mogę być spokojna.

30 lat po zdobyciu dyplomu, 40 lat od poznania mojej najbliższej przyjaciółki, 55 lat od urodzenia, z pełnym materiałem na książkę.

2 Responses

  1. Mira
    | Odpowiedz

    Dobre pytanie mąż Ci zadał
    Gdzie w ogóle się tak wszyscy śpieszymy? Czasem warto zatrzymać się w miejscu i zapamiętać lepiej daną chwilę.
    Życzę Ci szczęśliwej podróży pełnej dobrych wspomnień i nowych doznań

    • admin
      | Odpowiedz

      Prawda. Bardzo dziekuję za te życzenia Mira – przydadzą się w dbałości o jakość chwil i spokój w podróży.

Zostaw komentarz