Reset tożsamości

with 4 komentarze

Kiedy żegnałam się z przyjaciółką przed wylotem na wyspę, otoczyła mnie swoimi ciepłymi ramionami. Poczułam słony smak ciepłych łez na ustach i mocny ucisk w klatce piersiowej. Stałyśmy tak dłuższą chwilę przyklejone do siebie. Nie rozpraszałyśmy ciszy żadnym zbędnym słowem. Rozluźniłyśmy ciała i spojrzałyśmy sobie w oczy. Nadpłynęło echo jej słów sprzed kilku dni: „tam będziesz czystą kartką”. Tak bardzo chciałam zostawić na tej kartce chociaż jej imię.

Na wyspie zaczęłam pisać do szuflady:

Nie spodziewała się, że to zrobi. Wiedziała, że inni dopuszczają się tego pod wpływem palących emocji, lub z zimnej kalkulacji w akcie zemsty. Uczucia miała zawsze. Zemstą brzydziła się tak samo, jak glistą spulchniającą ziemię. A przecież ten robak odwala czarną robotę, żeby tworzyło się nowe życie. Kiedy skrzynka pochłaniała jej wizerunek w bieli, trzymała się myśli: tworzę przestrzeń na nowe życie. Dźwięk niszczarki urwał się zaraz po tym, jak jej zdjęcie ślubne zniknęło między metalowymi zębami.

– Maszyna przegrzała się tak samo, jak moje małżeństwo – pomyślała. Z oczu nie popłynęła ani jedna łza. Tak samo jak na pogrzebie ojca.

Niszczyła zdjęcia jedno po drugim. „Jak tak można?” myślała do tej pory, kiedy widziała kogoś wrzucającego do ognia fotografie. Okazuje się, że można. 

Niszczarka trawiła zdjęcia, dokumenty, faktury, stare karty bankomatowe, dyplomy, podziękowania, nawet listy. Zatrzymywała się na dłużej tylko przy odręcznie pisanych słowach. Druki trzymała w dłoniach najkrócej. Nie niszczyła tylko nut.

Otworzyła kolejne pudło. Cofnęła dłoń kładąc ją gwałtownie na piersiach. Zastygła w bezruchu przez dłuższą chwilę. Do oczu napłynęły łzy. Zamknęła wieko odkładając zawartość z dala od niszczarki. To pismo. Rozpozna je zawsze. Oddychaj, oddychaj. Spokojnie. To tylko ślady atramentu na papierze. Bądź tu i teraz.

Wyszła na taras. Łapała powietrze jak ryba wyrzucona na brzeg. Ile minęło? Trzydzieści lat? Była zaskoczona, że listy przetrwały. Szybkim krokiem wróciła do pudła. Wyciągnęła kopertę leżącą na wierzchu. Spojrzała na datę. Dwa miesiące przed jego śmiercią. Ostatni. Zamknęła oczy. Pod mocno zaciśnięte powieki napłynęły litery:

„Kochana, nie mogłem się zabrać do tego listu.”

Moja przyjaciółka wiedziała wcześniej niż ja, z czym zmierzę się na wyspie. Pierwszy raz miałam żyć bez pracy, więc bez zarobionych samodzielnie pieniędzy. Bez moich uczniów przestałam być nauczycielem. Z dala od rodziny i znajomych straciłam też swoje znaczenie jako ktoś komuś bliski. Nie byłam niczyją matką. Nie porozumiewałam się nawet językiem tubylców. Wśród palm, w promieniach słońca miałam szukać odpowiedzi na pytanie: KIM JESTEM, bez tego wszystkiego, co miałam do tej pory.

Dlatego posłuchałam mojej „siostry” i zrobiłam tak, jak poradziła – ŻYJĘ i nie przestaję pisać.
A to jest setny wpis na moim blogu.

*Pewne rzeczy pozostają niezmienne, jak na przykład moja miłość do Symfonii z Nowego Świata Dworzaka:

4 Responses

  1. Makulinka
    |

    Wspaniale się to czyta i jest niedosyt wciąż…. Ciekawi dalszy ciąg historii… Ach kochana!

    • admin
      |

      A mnie ciekawi kto kryje się pod tym pięknym nickiem 😛

  2. Anonim
    |

    I nie przestawaj – inspiruj . Nawet reset tożsamości może być ważnym drogowskazem dla tych obrośniętych w warstwy i duszących się pod nimi…..

    • admin
      |

      Dziękuję – takie komentarze motywują. Jeszcze raz dziękuję.