ONA – małomówna stara dusza, zakorzeniona mocno w naturze, zmysłowa kwintesencja kobiecości, ciągle otwarta na „nowe”, kochająca wodę,
JA – gadatliwa „nowicjuszka”, ciągle w rozemocjonowanej pogoni za rozumem, sentymentalna dusza ceniąca przetarte szlaki, z ukochanym żywiołem ruchliwego powietrza,
OBIE – z motorkami w tyłkach, ciągle tęskniące za czymś ulotnym i niespełnionym.
Jak dobrze, że życie o nas zadbało…
Czekałyśmy na spotkanie 33 miesiące. Choć znamy się 37 lat, i tylko z mamą miałam dłuższą relację, pierwszy raz spędzałyśmy wakacje razem. Mało tego – nigdy dotąd nie wyjeżdżałyśmy razem nawet na weekend. Teraz dostałyśmy pół miesiąca. Zdecydowałyśmy, że połowę tego czasu spędzimy tylko we dwie, ale ostatecznie wykorzystałyśmy każdą możliwą okazję, aby mieć przestrzeń tylko dla siebie.
Wyobrażasz sobie idealne wakacje? Jeśli tak, to przestań! My nie miałyśmy wyobrażeń na ten temat i czekałyśmy, co się wydarzy. Na tym etapie życia skończyłyśmy z idealizowaniem – widzimy wyraźniej wszystko takim, jakie jest. Nie jest to łatwe, przyjemne i oczywiste. Ale zawsze pozostaje wybór: co bierzesz dla siebie z doświadczenia, które przypadło ci w udziale.
Miałyśmy okazję zmierzyć się ze swoimi cieniami i to, zostawiam jako cenną lekcję pokory i wiedzy o sobie… o nas. Na etapie, który nazywany jest kryzysem środka życia, poradziłyśmy sobie dzięki intencji miłości i lojalności. W nagrodę dostałyśmy piękne miejsca, odpowiednią pogodę, uściski radości i łzy wzruszenia.
Jedno, co wybrzmiało najmocniej w trakcie tych 14 dni to wiara w swoją moc.
Gryząc świeże figi, czytałyśmy ważne artykuły (jak ten przytoczony wcześniej). Pochłaniając krakersy z guacamole, obejrzałyśmy film „Twoje ciało, twoja walka”. Przy kieliszku ponchy toczyłyśmy niekończące się rozmowy przerywane ciszą. Poza tym pobiłam rekordy spacerowania, bo nie miało znaczenia czy idziemy zatłoczonymi ulicami Funchal, czy sprawdzamy stopami długość plaży na Porto Santo, czy wspinamy się na górę, gdzie lokalsi wyznają sobie miłość… za każdym razem szłyśmy dalej.
A jeszcze ponad miesiąc temu w oczekiwaniu na przyjaciółkę pisałam „Reset tożsamości”, w którym o niej wspomniałam…
Teraz jestem pełna wdzięczności za ten czas, za Ciebie kochana…