Moja droga na Kubę

with Brak komentarzy

„Postanowiłam poprosić znajomych o „kwiaty” za życia, które przynieśliby kiedyś na mój grób… wiem że to szokujące, ale zwracam się również do Ciebie. Pragnę wyjechać na warsztaty rozwojowe na Kubę – konkretne informacje znajdziesz tu(…). Te kwiaty to symbol – tyle, ile ktoś wydałby na kwiaty – przekazuje już teraz, za mojego życia, na mój cel. Stąd nawet wartość skromnej róży jest ważna.
Dla mnie to „Everest” bez którego przeżyję, ale jest dla mnie ważny.
Co Ty na to?”

Właśnie taką treść wysłałam mailem 62 osobom, siedem lat temu – w styczniu 2013r. (zanim jeszcze ktokolwiek pomyślał  o powstaniu serwisu „zrzutkowego” w internecie).

Na odpowiedzi czekałam z bijącym sercem. Oto jedna z pierwszych:

„Jezu, zabrzmiało to strasznie zanim zrozumiałam o co chodzi :)) oczywiście, że wspomogłabym twoją akcję drobnym datkiem, takim na ładny bukiet letnią porą :)) Tylko powiedz na jakie konto wpłacić.”

Były też dłuższe:

„Nie odpisałem od razu. Musiałem chwilę się zastanowić. Pierwsze odczucie po przeczytaniu Twojego maila to chyba zaskoczenie. Cieszę się, że wytyczyłaś sobie cel. Dla przeciętnego śmiertelnika cel poza zasięgiem, ale Ciebie znam na tyle, że wiem, że sobie poradzisz.
Sam do niedawna byłem typowym domownikiem,  a teraz…. z przyjacielem jeździmy na różne koncerty po Europie. Stąd wiem, że jak się chce, to można wiele. Rodzina kręci nosem na te wyjazdy, ale może jest mi to potrzebne, by odpocząć i nie wpaść w rutynę.
Oczywiście, żeby realizować cel, potrzebne są środki i tutaj muszę przyznać Twoja propozycja mnie hmm.. nie wiem jakiego słowa użyć, „zszokowała” to za mocne słowo, ale na pewno dała do myślenia. W pierwszej chwili odezwała się „tradycja” – „przecież tak się nie robi”, ale po głębszym zastanowieniu rzeczywiście widać w tym sens. To, co dla zmarłego nie jest takie istotne (ilość kwiatów na grobie), za życia może pomóc realizować marzenia.
Przychylam się do tej propozycji, myślę, że Tobie mogę podarować te symboliczne kwiaty za życia, skoro takie jest Twoje pragnienie. Wiedz jednak, że gdyby tak się złożyło, że pierwsza zejdziesz z tego świata, to i tak położę symboliczny kwiat na Twoim grobie.”

Większość osób w ogóle nie odpowiedziała.

Po kilku dniach zaczęły wpływać pieniądze, a ja za każdym razem wstawiałam zdjęcie coraz to innego kwiatka czy bukietu na koncie FB.

Dostałam dokładnie 18 przelewów: 1 od rodziny, 3 od najbliższych przyjaciół, 3 od starych znajomych, 5 od znajomych z pracy, 2 od byłych uczniów (dorosłych), oraz 4 od dalszych znajomych z różnych środowisk (od których nawet nie spodziewałam się odpowiedzi).

12 marca 2013 wysłałam już tylko 18 maili:

„Z całego serca pragnę podziękować Ci za zaufanie.
Razem z „bukietem kwiatów” otrzymałam od Ciebie wielką porcję niesamowitej energii oraz dodatkową motywację do walki o swoje cele.
Moja droga na Kubę okazała się cennym doświadczeniem. Ponieważ cel był dla mnie odległy, a koszty okazały się zbyt wysokie, patrzę w przyszłość z nadzieją, że jeszcze nadejdzie czas, kiedy będę mieć moją Kubę w swoim zasięgu. Na razie wartością okazały się doświadczenia zdobyte „po drodze”.
W związku z tym, mam do Ciebie prośbę. Przyjmij z powrotem pieniądze, i znajdź chwilę aby opisać swoje emocje, przemyślenia, które towarzyszyły Ci, kiedy zwróciłam się do Ciebie kilka tygodni temu z moim pomysłem.
Na koniec, postaraj się odpowiedzieć co zadecydowało o tym, że ostatecznie „Twoje kwiaty wylądowały w moim wazonie”.
Ściskam Cię mocno z przesłaniem MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ – MARZENIA SIĘ SPEŁNIA 😉
ps. pieniądze odesłałam już na Twoje konto a teraz zaglądając na moją pocztę internetową będę czekać na wiadomość od Ciebie”

Znowu moje serce biło szybciej w oczekiwaniu na odpowiedzi:

„Z chęcią przekazałam Ci pieniądze, bo wydawało mi się czymś dobrym, gdyby komuś z nas, udało się zrealizować swoje marzenie. Ale uważałam, że można by się bardziej postarać, np. zrobić koncert na ten cel i zebrać kaskę. Twój pomysł wydawał mi się z gatunku tych wypraw np. alpinistycznych, sponsorowanych przez tych, którzy i tak sami nie pojadą, ale sfinansować mogą. No i ciekawa byłam czy Ci się uda. I powiem Ci, że zwątpiłam, że odzew masz tak mały. Bo zainteresowanie to chyba wzbudził?
Z praktycznych rzeczy, starałam się sprawdzić czy Cie nie oszukają, żeby nie powiedzieć: nie porwą. Obejrzałam sobie stronę organizatora, fotki wszystkie. I dobrze, że je dałaś. Teraz to sobie myślę, że dla innych grup płacowych, to tylko kwestia chęci spędzenia tak wolnego urlopu. A dla nauczycieliska dyplomowanego zaraz wieeelki wydatek.”

„Oj szkoda, że się „nie udało”.. Trzymałem kciuki mooocno ale czułem, że koszty są za duże.
Co zadecydowało o „kwiatkach”? przede wszystkim życzliwość, oryginalny pomysł tj. „kwiatki za życia” bardzo mnie zaskoczył ale i przekonał.
Pamiętam Cię sprzed lat, kiedy uczyłaś mnie podstaw muzyki. Sprawiłaś, że muzyka stała się dla mnie czymś ważnym w życiu. Może gdyby na Twoim miejscu wtedy był ktoś inny, to moje losy potoczyły by się inaczej?? Kto wie – może szybko bym się zniechęcił. To dzięki Tobie poszedłem do szkoły muzycznej i za to jestem Ci wdzięczny 🙂 bo dziś mam piękne hobby, które jest też sposobem na życie, i na dodatek sprawia wielką przyjemność. Ty spełniłaś po części moje marzenie, więc dlaczego ja mam nie pomagać w spełnianiu Twoich??!”

„Zaskoczyłaś mnie tym mailem. Chyba nie miałam żadnych szczególnych przemyśleń. Po prostu pomyślałam, że jestem spełniona w życiu i bardzo szczęśliwa, a Ty cały czas poszukujesz swojej drogi i potrzebujesz pomocy.”

„Kiedy dowiedziałem się o Twojej propozycji byłem nieco zaszokowany: zamiana wiązanki na pieniądze, które można wykorzystać za życia na konkretny cel, wydawał mi się w pierwszej chwili bardzo nierealny. Kultura, zwyczaje, wychowanie, jakieś zasady – wszystko to stwarza barierę, ogranicza. Z drugiej strony, pomysł wydawał mi się nowatorski, jasny i ciekawy, dający wiele możliwości. W zasadzie byłem pewny, że jesteś w stanie osiągnąć swój cel, że nie brak Ci determinacji. Dlatego nie wahałem się spełnić Twoją prośbę.
Pytasz co zadecydowało o tym, że ostatecznie „Twoje kwiaty wylądowały w Twoim wazonie”… Chyba przede wszystkim to, że znam Cię może nie tyle bardzo dobrze, co bardzo długo. Pamiętam Cię jeszcze ze szkolnej świetlicy, z futerałem na skrzypce w dłoni. W ciągu tych x-lat znajomości mieliśmy okazję spotkać się wiele razy. Zawsze uważałem i uważam Cię za osobę godną zaufania. Jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko koleżanką, wiem, że mogę z Tobą porozmawiać na wiele tematów i pewnie nie o wszystkim tak samo myślimy, ale  też nie mamy powodu by się sprzeczać. Po prostu Tobie nie mogłem odmówić…”

Moja droga na Kubę nadal trwa…
* źródło zdjęcia: Obraz congerdesign z Pixabay