Powrót do tamtych dni

with 6 komentarzy
Czekałam na taki film od lat, nawet wtedy, kiedy jego twórca nie zaczął jeszcze nad nim pracy. Po zapowiedziach, wiedziałam że poruszy mnie sto razy bardziej niż „Na rauszu”. Nie myliłam się. Na napisach końcowych nie zdejmowałam słuchawek, żeby razem z muzyką przeżyć do cna mój „powrót do tamtych dni”. Wraz z końcem filmu skończył się w moim życiu pewien etap. Przez łzy wyszeptałam tylko jedno: jest nas ogromne pokolenie.

Pokolenie dzieci czujących wstyd, strach, obrzydzenie, wymieszane z miłością i niekończącą się nadzieją. Pokolenie bez poczucia bezpieczeństwa, wepchnięte niezasłużenie w zamianę ról z opiekunami. To pokolenie nie kończy się. Nawet dziś znam blisko portugalską dziewczynkę, która pojechała odwiedzić ojca, zmagającego się z alkoholizmem od lat. Miałam też wśród moich dawnych uczniów chłopca, który przeżywał te same emocje co ja, przed laty. Od kilkunastu lat sam jest ojcem.

Dzięki filmowi „Na rauszu” mogłam pochylić się nad moim tatą, którego zabrakło, kiedy miałam 16 lat, a umarł, kiedy skończyłam dziewiętnaście. Film „Powrót do tamtych dni” sprawił, że wróciłam do siebie z tamtych dni , bo twórcy wreszcie pokazali ten obraz z pozycji dziecka.  Musiałam przeżyć 52 lata i wyprowadzić się na wyspę, żeby stworzyć przestrzeń, na powrót do tamtych dni. Do tej pory nie zajmowałam się rozpamiętywaniem i nie obwiniałam nikogo, ale też nie dałam sobie chwili, aby przyjrzeć się faktom i zamknąć tamten etap.

Dla mnie rodzice na zawsze pozostaną mamusią i tatusiem. Pamiętam. Dziękuję za nich. Już dawno wybaczyłam, pokochałam takimi, jacy byli. Jednak ze skutkami tamtych dni żyję do dziś. Przeżywają je też kolejne pokolenia dzieci. I to nie tylko dzieci alkoholików. Rozwodnicy stwarzają podobny klimat. A przecież często sytuacje dublują się: to samo dziecko ma w komplecie jedno i drugie.

Jakiś czas temu podjęłam decyzję, że otoczę opieką tę małą dziewczynkę, która musiała sobie radzić sama będąc dzieckiem. Uczę tego też tę 18-letnią już portugalską dziewczynkę. Dzięki temu, że miałam takie a nie inne dzieciństwo, jestem bardziej empatyczna, samodzielna i doceniająca wysiłki zmagających się z podobnymi problemami. Moi bliscy i ja, płacimy za tę sytuację wysoką cenę, ale kto jest cierpliwy i wytrwały w końcu zobaczy wszystko to, co dostajemy w zamian.

Wróciłam do tamtych dni tylko po to, żeby poczuć więcej mocy. Mogę być w pełni dorosłą kobietą, biorącą pod uwagę wszystkie deficyty z dzieciństwa. Czasami chronię malutką, ale tylko dlatego, żeby czuła obecność dorosłego, na którego zawsze może liczyć.

6 Responses

  1. A.
    |

    Też niedawno widziałam ten film. Wywołał we mnie masę wspomnień, których nie byłam świadoma. Drobiazgowość scen i odczuwalne napięcie powodowały, że nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Ten strach w oczach dziecka, jego rozwaga, no po prostu typowe… I współuzależniona żona, zastraszana, zawieszona na swoim dziecku, słuchająca pod drzwiami czy pijany już wstał, czy jeszcze nie… czy wejdzie do pokoju, co zrobi, gdzie pójdzie? do kuchni, łazienki? podpali coś, potłucze, przewróci siebie, coś? Czego się spodziewać? To ukrywanie problemu, wszystkie skutki alkoholizmu, wszędobylskie cierpienie! W noc po obejrzeniu tego filmu, przyśnił mi się sen, uświadamiający mi jakąś ostateczność, stratę na jaką nie miałam wpływu, a jaka była dewastująca. Chciałabym być silniejszą kobietą, taką, która może liczyć na siebie w każdy czas. Myślę sobie, że nie zawsze złe doświadczenia sprawiają, że stajemy się silniejszymi ludźmi, czasem też jest tak, że co nas złamie, to nas złamie. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że po czterdziestce przestajemy żyć tym, co zrobili nam rodzice… ciekawe czy to prawda i z czym ma to związek. Miałam nadzieję, że za pomocą terapii, zrobię to nieco szybciej. Tymczasem terapia zaczęła szkodzić albo po prostu nie umiem z niej prawidłowo korzystać. :/
    Z innej beczki, bardzo ciekawie prowadzony blog, wartościowe wpisy i dobre wysokie wibracje.
    Dziękuję i pozdrawiam!

    • admin
      |

      Z tego co piszesz A. widać, że nadal Ci z tym trudno… i może warto, żebyś nie rezygnowała z szukania wsparcia (pomocy). Podobno terapie bywają nietrafione – z różnych powodów – czasami to zniechęca, ale są osoby, które szukają dalej i skutecznie. Sama wiem coś o tym…
      Bardzo dziękuję za miłe słowa (szczególnie wzruszyły mnie te „wibracje”, bo ze względu na mój fach lubię muzyczne określenia)
      Serdecznie pozdrawiam i zachęcam do zapoznania się z moim nowym projektem: podcastem „Na wyspie”:
      https://open.spotify.com/show/2msa2Rwr4ZPzxmu7sqOOUS

  2. Syberyjska Dziewczyna
    |

    DDA, DDD, dużo terminów już powstało, ale też dużo form pomocy dla takich ludzi. Warto skorzystać z tego, co oferuje nam współczesna medycyna i psychologia, bo radzenie sobie samemu z traumami jest praktycznie niemożliwe.

  3. Anonim
    |

    Piękny emocjonalny wpis. Jakże mądry. Dlaczego moi rodzice już nie żyją?! Tyle chciałbym im powiedzieć…

    • Jacek
      |

      Wyszło na to „ żem Gal” anonim oczywiscie.

      • admin
        |

        Dziękuję za dobre słowo Jacku. Śmierć mojego taty, dała mi świadomość, że nie jesteśmy nieśmiertelni i że w każdej chwili może zabraknąć nie tylko rodziców, ale również mnie. Właśnie dlatego zdążyłyśmy z mamą powiedzieć sobie wszystko, co było najbardziej istotne. Bardzo dbałam, żeby wypowiedzieć to, co powinno wybrzmieć. Co oczywiście nie wystarczyło, żeby nie mieć poczucia straty po śmierci mamy. Natomiast co do taty mam ogromny niedosyt i ciekawość tego, jak wyglądałyby nasze rozmowy, działania gdyby żył dłużej.
        Ale po Twoim ostatnim pytaniu od razu pomyślałam, że ja „tyle chciałabym posłuchać…”