O tym, co w stolicy najważniejsze

with Brak komentarzy

warsawKiedy czytasz ogłoszenie i nie widzisz jakiego miasta dotyczy – w 99% przypadków chodzi o Warszawę. Sprawdzam tę zależność od lat i ani razu nie było inaczej. Za każdym razem zadziwia mnie to zjawisko i nadal nie uzyskałam odpowiedzi dla przyczyn. A było to tak…

Ogłoszenie

Przyjaciel, znając moje umiejętności i różnorodność pomysłów na życie przesłał mi jakiś czas temu ogłoszenie, umieszczone na znanym serwisie ogłoszeniowym w internecie:

„Prywatny kierowca kategorii B poszukiwany!

Kierowco kategorii B. Dołącz do zespołu!
Miła Atmosfera / Stabilna Praca / Nowa flota samochodów
Szukasz pracy? Lubisz jeździć samochodem? Szukamy właśnie Ciebie!
Poszukujemy kierowcy!
W związku z rozbudową floty, poszukujemy osób, chcących pracować, jako prywatny kierowca dla nowoczesnej, międzynarodowej firmy, działającej w 67 krajach, na nowych wysokiej klasy samochodach….”

W dalszej części ogłoszenia opisano wymagania (dla zainteresowanych mam kopię ogłoszenia). Nad ogłoszeniem widniało źródło:
Gdynia, Pomorskie, Kamienna Góra – Dodane o 09:55, 15 lipca 2016.

 

„Telefony w mojej głowie wciąż”

Odpisałam, korzystając z możliwości odpowiedzi w serwisie (podając adres email). Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Proszono o nr telefonu w celu zaproszenia mnie na spotkanie.
Już na drugi dzień ok. 17-tej usłyszałam aksamitny głos młodej kobiety w moim telefonie. Bez większych wstępów poinformowała: „Zapraszamy Panią na spotkanie rekrutacyjne o 10:30 w… Warszawie”. Zaskoczona tylko i wyłącznie szybko nadchodzącym terminem, zdążyłam zaledwie odpowiedzieć, że zgodnie z moją odpowiedzią na ogłoszenie będę w pracy, którą kończę za dwa tygodnie (tu podałam jeszcze raz konkretną datę). Pani zmieniając ton na „niech ta mucha nie pstrzy mi na nosie” poinformowała: „w takim razie zadzwonimy do Pani za tydzień – jeśli NADAL będzie trwała rekrutacja”.
Owszem za tydzień, o tej samej porze usłyszałam podobny w tonie głos z tą samą informacją. Ale do trzech razy sztuka – na ostatni „telefon” odpowiedziałam twierdząco, że owszem, przybędę tylko poproszę o adres. Adres przesłano sms’em.

 

Rekrutacja

Okazały warszawski, wielopiętrowy budynek, 12 piętro, kolebka start-up’ów czyli nowoczesne miejsce do rozwoju biznesu.
Jestem wcześniej, ale zanim dojdę do recepcji, jestem kierowana w odpowiednie miejsce, gdzie mam wypełnić formularz. Nie ze mną te numery: „Najpierw to ja Proszę Pani chciałabym skorzystać z toalety”. Pani zdziwiona wskazuje inny kierunek korytarza.
Kiedy już zrealizuję cel Pani zadania, siadając na odpowiednim miejscu z odpowiednim formularzem do wypełnienia, zauważam kilkunastu mężczyzn w różnym wieku, sapiących nad formularzami. Zanim wejdziemy na rozmowę, należy zapisać odpowiedzi na kilka pytań poza podaniem swoich danych. Pominę to, co uznałam za zwyczajowe i zajmę się nadzwyczajnymi pytaniami:
2+2×2=… oraz 7% z 70 wynosi…
Na drugiej stronie formularza znalazłam mapkę i dopiero tu definitywnie stwierdziłam: „a więc chodzi o Warszawę” (trzeba było nanieść na mapę min. Pałac Kultury i Nauki, Centrum Nowoczesności itd.)

Nie czekałam długo – zaproszono mnie na 5 minutową rozmowę, gdzie po standardowym pytaniu: „skąd pomysł na…” bardzo elegancka para rozdziawiła usta: „to Pani aż z Torunia przyjechała?”. Jeszcze tylko zwrot CV (bo z pewnością jeszcze się Pani przyda) i żal: „gdyby mogła Pani zacząć pracę za 7 dni a nie za miesiąc… no cóż, było nam miło”.

 

Wydarzenie poboczne

W tzw. międzyczasie zobaczyłam taki obrazek: wyelegantowany mężczyzna rozlewając kawę po nowoczesnych wykładzinach, zapraszał na rozmowę swoją podwładną (jak można było zorientować się w ciągu kilku sekund urywków rozmowy). Nie przeszkadzał mu tłum ludzi oczekujących razem ze mną na rozmowę rekrutacyjną innej firmy. Nie dbając o warunki zasiadł na nowoczesnym meblu, zaprosił obok swoją rozmówczynię i perorował. Oboje mieli identyfikatory (on na piersi, ona nerwowo zaciskała go w dłoniach) ale tylko jedno identyfikowało się z tym, co za sobą niosą.

 

PUENTA

Można by z tego wpisu odczytać cierpki smak rozczarowania, ale od czego wieloletnie doświadczenie i intencja czerpania z życia tego co najlepsze? Czekasz na puentę?

Dla mnie zawsze najważniejsi i najcenniejsi są LUDZIE – gdziekolwiek zaniosą mnie moje stopy, koła roweru lub samochodu.
Po spotkaniu rekrutacyjnym zrobiłam wszystko, żeby spotkać się z moimi warszawskimi znajomymi. Wspominaliśmy, śmialiśmy się, podzieliliśmy planami na przyszłość… Cieszyliśmy się poczuciem wolności, entuzjazmem… Uściskom nie było końca…

Spacerowałam też po Warszawie i… spotkałam Pana Jerzego Stuhra. Z wrażenia i emocji poza szerokim uśmiechem, dzięki któremu nie mógł mnie nie zauważyć podarowałam jedynie: „Dzień dobry” (a potem żałowałam tylko, że z ekscytacji nie dodałam „pięknego dnia”).

Reszta puenty należy do Ciebie. Weźmiesz z tego wpisu co zechcesz…