Od-lot

with Brak komentarzy
Od kiedy zobaczyłam film „Butelki zwrotne” Jana Sveraka wiedziałam, że kiedyś polecę. Na ścianie lodówki, z wizytówki jednej z firm organizującej loty uśmiechał się do mnie kolorowy balon. Miło było marzyć i czekać na odpowiednią okazję.

Nie należę do osób, które wyniosły z domu tradycję oszczędzania pieniędzy. Na wycieczkach szkolnych byłam jednym z tych dzieci, które suszyły portmonetki do ostatniego grosika. Później, najpierw kupowałam a potem spłacałam. Lot balonem był jedną z niewielu rzeczy na które odkładałam samodzielnie i sukcesywnie.

Czekałam na datę moich pięćdziesiątych urodzin. Zawsze wyobrażałam sobie, że wówczas przestanę pracować i zacznę tańczyć tango. Nie przewidziałam, że życie będzie miało dla mnie piękniejszy scenariusz. Owszem, zrealizowałam swój plan: 20 lipca 2020 przeszłam na moją wyczekaną „osobistą emeryturę”, ale wydarzyło się o wiele więcej.

Jak w refrenie starej piosenki:

Szeroki świat czeka jak przyjaciel, za dalą dal bez przerwy woła nas,
i z każdym dniem CUDOWNIEJ i BOGACIEJ otwiera się niepowtarzalny czas.

I dokładnie to czułam lecąc balonem. Współpasażerowie nie byli przypadkowi. Jednak nawet oni, nie byli zaplanowani w mojej wizji. Zdecydowałam, że polecę z przyjaciółkami. Byłyśmy gotowe. Najpierw koronawirus, a potem warunki pogodowe sprawiły, że lot był przekładany kilkanaście razy. Do gondoli weszłam z najbliższymi: mężem i jego dziećmi.

Było słonecznie, ciepło i bezpiecznie. Pilot przeszkolił nas i gondola łagodnie oderwała się od ziemi. Żadne słowa nie oddadzą tego, co zobaczyły moje oczy i czym wypełniło się moje serce. Ten wpis będzie jednym z tych, który może znudzić czytelnika. Nikt, kto tego nie przeżył, nie jest w stanie wyobrazić sobie jak bardzo zaciskałam dłonie, kiedy byliśmy tuż nad taflą wody. Trudno opisać, jak przełykałam ślinę kiedy gondola musnęła czubki drzew pod nami.

Zakotwiczyłam w pamięci kilka obrazów i dźwięków. Kiedy ogień z palników strzelał sykiem w górę, w dole obserwowałam żywe reakcje na ten nietypowy szum. Krowy z zaciekawieniem spokojnie spoglądały w górę. Kury rozbiegały się w różne strony, uciekając gdzie popadnie. Osioł biegał bez ładu i składu, jakby cieszył się swoją swobodą. Gęsi i kaczki zbijały się w grupki i powoli szukały innego miejsca na podwórku.

Ludzie przerywali pracę i przystawali, żeby popatrzeć. Dzieci krzykami przywoływały starszych celując palcami w niebo. Kobiety pozdrawiały machając dłońmi, mężczyźni stawali w rozkroku z rękoma na biodrach. Ktoś krzyknął: „miłego lotu”. Największe wzruszenie wywołała we mnie staruszka, która przysłaniając sobie oczy jedną dłonią machała do nas drugą, aż w końcu podniosła obie ręce nad głowę i szerokim gestem pozdrawiała nas idąc śladem cienia balonu. Ze łzami w oczach i ściśniętym gardłem wypowiedziałam: obyś zawsze umiała znaleźć odpowiednio daleką perspektywę.

Wróciłam w objęcia Matki Ziemi niechętnie. Chciałam dłużej i więcej. Ale jestem ogromnie wdzięczna życiu, za tę urodzinową „atrakcję”. Cieszę się, odkrywając kolejne warstwy tego doświadczenia. I kolejny raz mówię sobie cichutko: DLA TAKICH CHWIL WARTO ŻYĆ.
*zdjęcia z lotu nad Kaszubami 28.09.2020
w wykonaniu Pana Andrzeja Rogowskiego z firmy Balloon Charter