Grudniowe noce, zimowe noce

with 2 komentarze
Pierwsze dni zimy 2020 spędzam daleko poza poprzednim domem. Do tej pory moje święta pachniały świerkiem, piernikami, barszczem i bigosem od sąsiadów. Bywało, że zdarzał się cud, a wtedy za oknem było biało od śniegu. Wyciągałam wszystkie płyty z kolędami, jakie były w domu. Słuchałam po kolei sprzątając mieszkanie i tak nastrajałam się do świąt.

Co roku, na chwilę przed Wigilią wpadała do mnie przyjaciółka z własnoręcznie wykonanymi piernikami, albo tealighter’kiem w pomarańczy z goździkami. Ściskałyśmy się mocno, życząc sobie dobrego czasu. Kiedy jeszcze żyła mama, biegłam do niej przygotowywać sernik i makowiec. Nuciłyśmy w trakcie ubierania choinki.

Moi mężczyźni nie lubili świąt – przynajmniej tak deklarowali. Tworzyłam klimat świąteczny niezależnie co kto o tym myślał, dlatego mam piękne wspomnienia. Pamiętam rok, kiedy będąc harcerką chodziliśmy od mieszkania do mieszkania śpiewając. Potem zorganizowałam koncert dla dziecięcego hospicjum. Rok temu śpiewałam z chórem w domu opieki. Takie akcje lubiłam najbardziej.

Był taki czas, kiedy nie byłam w stanie sama przygotować świąt. Wówczas mama położyła mnie w swoim łóżku a ja całe święta przepłakałam. Wtedy zdecydowałam, że nie będę pisać do nikogo życzeń. Znienawidziłam sms’owe wierszyki przysyłane masowo od znajomych. Od tego czasu składam życzenia wyłącznie osobiście.

Dziś podśpiewuję polską piosenkę „W grudniowe noce, zimowe noce” maszerując na chór, gdzie poznaję portugalskie kolędy. Jeszcze nie rozumiem słów poza „menino Jesus” (dzieciątko Jezus), ale osłuchuję się z językiem i melodiami.

Chociaż o zapachu świerku mogę tylko pomarzyć, w ubiegłym tygodniu na wyspie pachniało przyprawami korzennymi. Weszłam do kawiarni, gdzie wypiekano akurat okrągłe ciasteczka bożonarodzeniowe przypominające w smaku pierniki. Nie przypuszczałam, że ta chwila wyciśnie mi z oczu łzy wzruszenia.

Wróciłam do domu, który teraz uznaję za swoje miejsce na ziemi i przeszukałam internet. Znalazłam Stinga, który tak jak ja, zatęsknił za miejscem z przeszłości. Ten koncert ukoił moją nostalgię. Muzyka, zapachy i smaki przenoszą mnie tam, gdzie chcę. Dziś będę piec pierniczki i przeniosę się tam, gdzie chcę…

 

*Dla zainteresowanych piosenka „W grudniowe noce, zimowe noce” Marii Matuszewskiej i Jadwigi Urbanowicz:

2 Responses

  1. Anonim
    |

    Moja kochana Izuniu , nareszcie mogłam przeczytać to co w twojej duszy gra i kołacze , wiem co robisz . Myślę , że na tej pięknej wyspie powinnaś zacząć pisać książki , twoje myśli z łatwością przelewasz na papier . Pozdrawiam ciebie i Arka , z całego serca życzę wam trwania w miłości , szacunku i wzajemnym zrozumieniu . Czekam z niecierpliwością na kolejne wiadomości z życia na twojej wymarzonej wyspie .

    • admin
      |

      Ten komentarz zjawił się jak słowa z nieba. Ponieważ jest anonimowy, mogę tylko domyślać się, że napisała go ta sama dłoń, która podarowała mi pierwszy zeszyt do notowania myśli, kilka lat temu. Różnie dobrze, mógłby być od jednej z kobiet, które przychodzą mi na myśl czytając ponownie te motywujące zdania. Dziękując z całego serca „ANONIMOWI”, chcę wyrazić jak ważny i magiczny był moment czytania tych słów. Traktuję je jako klamrę zamykającą pewien etap. Z końcem roku podejmę kilka ważnych decyzji a te słowa otuchy i zachęty, chcę potraktować z wielkim szacunkiem i wcielić je w życie. Dlatego jeszcze raz DZIĘKUJĘ Ci ANIELE.