Bez dogmatu

with 4 komentarze
Tegoroczny Dzień Babci jest dla mnie inny niż wszystkie dotychczasowe. Wszystko za sprawą książki, którą jako jedną z niewielu zabrałam ze sobą tu, na wyspę. Spakowałam ją razem z kilkoma pamiątkami rodzinnymi, ponieważ na wnętrzu okładki widnieje nazwisko mojej babci Helenki, zapisane jej charakterem pisma. Jak to się stało, że do teraz nie interesował mnie jej tytuł? Może dlatego, że nie znam niemieckiego?

Całkiem niedawno, wpadła mi w ręce ta lektura. Pierwsze co pomyślałam, to przypuszczenie, że babcia uczyła się przy jej pomocy języka, tak jak ja dziś wspomagam się literaturą w nauce portugalskiego. Jakież było moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że autorem jest Henryk Sienkiewicz, a jeszcze większe, gdy przetłumaczyłam tytuł i okazało się, że nigdy do tej pory o nim nie słyszałam. „Krzyżacy” i „Quo vadis” były moimi szkolnymi lekturami, ale „Bez dogmatu” brzmiało nieznajomo. Postanowiłam podzielić się odkryciem z jedną z przyjaciółek, która jest polonistką.

– Nic dziwnego, że o niej nie słyszałaś, bo przez jakiś czas była jedną z książek na liście zakazanych. Możliwe nawet, że kiedy była w posiadaniu babci, nie można jej było czytać po polsku. Kto wie, czy babcia, a nawet twój tata nie narażali się na niebezpieczeństwo chowając ją gdzieś na dnie szuflad?

Babcia Helenka urodziła się 110 lat temu – w styczniu 1913 roku, czyli 14 lat po pierwszym wydaniu tej książki. Berlińskie wydanie, które trzymam w rękach nie ma daty, ma za to ma piękną, ozdobną czcionkę. Kiedy tylko okazało się, że to swego rodzaju tajemnicza część historii mojej rodziny, postanowiłam jak najszybciej zacząć ją czytać. Znalazłam polską wersję na Legimi i już treść pierwszych kilku stron wywoływała u mnie silne emocje i wzruszenie. To powieść psychologiczna w formie intymnego dziennika, którą Sienkiewicz rozpoczął pisać… na wyspie (Helgoland), jako twórca w pełni dojrzały. 

Na samym początku narrator opowiada:

„(…) człowiek, który zostawia po sobie pamiętnik źle lub dobrze pisany, byle szczery, przekazuje i daje przyszłym psychologom i powieściopisarzom nie tylko obraz swoich czasów, ale jedynie prawdziwe ludzkie dokumenty, którym można zaufać. (…) kto pisze pamiętnik, ten tym samym pracuje dla swego społeczeństwa i zjednywa sobie prawo do zasługi. (…) gdy raz się człowiek przyzwyczai do spisywania swych wrażeń i myśli, to potem stanowi to jedno z najmilszych zajęć w życiu”

Nie mogłam uwierzyć w to, co czytam, bo od lat nie piszę niczego innego, a ostatnio mam w związku z tym nawet pewne plany, o których wiedzą tylko najbliżsi. 

Czasami fragmenty brzmiały jak wskazówki:

„Kto nie umie świecić wytrwałością słońca może przynajmniej zabłysnąć jak meteor”

Kto wie, które światło wybrało dla mnie życie?

Czytam tę książkę dozując sobie kolejne emocje, bo to sentymentalna podróż w relację z babcią, która kochała mnie bezkrytycznie, bezinteresownie, bez granic… Dziś czuję JEJ obecność w wyjątkowy sposób.  A tekst lektury traktuję jak list, który miałam otworzyć dopiero teraz, bo wcześniej mogłabym go nie zrozumieć. To prezent z okazji DNIA BABCI – dla mnie i dla NIEJ.
Tej nocy na wyspie zabrzmi jej ulubiona „Pieśń wieczorna” Stanisława Moniuszki, którą śpiewałyśmy razem na dwa głosy”:

A o babci Helence pisałam już wcześniej we wpisach: „Tradycja rodzinna – klejnot czy obroża” i „Dzień Matki”

4 Responses

  1. Syberyjska Dziewczyna
    |

    Jestem jak Gombrowicz, pod względem stosunku do Sienkiewicza.
    Jedyna książka, którą lubię to właśnie „Bez dogmatu”. Ewentualnie „Quo vadis”. Reszty nie mogę zdzierżyć… 😉

    • admin
      |

      Ja też nie przypuszczałam, że książka Sienkiewicza sprawi mi taką miłą niespodziankę. I jest to pierwsza książka, o której szukałam szczegółowych informacji (ciekawostek związanych z jej wydaniem). Wczoraj wreszcie znalazłam wydanie Biblioteki Narodowej z obszernym wstępem na temat okoliczności jej powstania i historii związanych z napięciami dotyczącymi publikacji.

    • Makulinka
      |

      Jak zwykle wzruszasz… Buziaki kochana z cudownej, słonecznej Malagi

      • admin
        |

        Makulinko, zapachniało kwieciem… dziękuję