Pustelnia

with Brak komentarzy
Staram się sobie przypomnieć, kiedy pozwoliłam sobie na nią pierwszy raz. Już po chwili zastanowienia wiem, że pierwsza pustelnia nie była z wyboru. Pustelnia jest wtedy, gdy do szpiku kości poczujesz siebie. Taką możliwość masz tylko w ciszy. A cisza jest wtedy, gdy nic Cię nie rozprasza. Cisza zapada, gdy koncentrujesz się w pełni na sobie. Moja pierwsza cisza nastąpiła bez zezwolenia. Nie chciałam jej i nie byłam na nią przygotowana.

Zewnętrzne okoliczności sprawiły, że zostałam sama ze sobą. Nie miałam siły działać, funkcjonowałam tylko biologicznie. Nastała pauza ciągnąca się jak lepka maź o smaku lukrecji. Czas nie odmierzał się już godzinami, nocami ani nawet posiłkami. Wszystko wokół przestało mieć znaczenie. Nawet dźwięk telefonu nie brzmiał na tyle natarczywie, żeby reagować.

Po pierwszym szoku, jakiego doznało moje ciało w związku z tym zatrzymaniem, i dyskomforcie spowodowanym zmianą, pojawił się dziwny spokój. Dziwny dlatego, że po natrętnym natłoku myśli, które zaczęły w końcu odpływać pojawiła się nieznana do tej pory pustka. Nie było już nawet pytań. Mięśnie, do tej pory napięte do bólu, zaczęły odpuszczać, a stan sennego odpoczynku rozlał się po ciele i umyśle nawet po obudzeniu. Zabrzmiało trochę jak wizja śmierci. Ale ja żyłam.

Po jakimś czasie pojawiło się błogie uczucie przyjemności. Niestety (albo stety) resztki świadomości domagały się funkcjonowania w świecie jak do tej pory. Trzeba było też zacząć jeść, zmyć z siebie ślady łez, i zacząć od początku odliczać czas. Okazało się, że ta nienazwanej długości pauza z fermatą, dała efekt przebudzenia o jakości nowego narodzenia. Wszystko wokół nabrało innego znaczenia. A ja, sama dla siebie stałam się bliższa.

Nigdy dotąd nie opisałam tego doświadczenia, choć doskonale je zapamiętałam.

Kolejną pustelnię zorganizowałam sobie już świadomie. Okazało się, że nie ma potrzeby całkowicie wyłączać się z życia aby ją uzyskać. Wystarczy ograniczyć do niezbędnego minimum bodźce zewnętrzne, zadbać o „ciszę” (min. wyłączyć ekrany, pójść na spacer, zatrzymać się na dłużej bez powodu). Warto przygotować sobie grunt. Pomaga zdystansowanie się na jakiś czas w relacjach z innymi.

Tym razem zaplanowałam sobie aż trzy miesiące pustelni. Dlatego wspieram się muzyką i literaturą. Słucham dużo muzyki instrumentalnej, zaczęłam czytać ważną dla mnie książkę (poświęcę jej kolejny tekst), robię zapiski w dzienniku i kalendarzu, szydełkuję. Moje spacery wydłużają się nie tylko w czasie i kilometrach. Jest ciszej, spokojniej.

Po pierwszej, burzliwej, pełnej napięcia części pierwszej koncertu następuje zawsze druga: pełna słodkiej melodii, o dynamice „piano”, ze zminimalizowaną ilością instrumentów, wprowadzająca inną jakość, zmieniająca postrzeganie tematów, z pauzą przed częścią solo i otwierająca się w kulminacji na część trzecią.

ps. solistka i jej odwaga wybrana nieprzypadkowo