Był czwartek, 10 września 2015 roku. Siedziałam przy oknie, w małej sypialni na dziesiątym piętrze. Patrzyłam na nocną panoramę mojego rodzinnego miasta i zastanawiałam się czy dobrze robię. Wtedy pierwszy raz kliknęłam „OPUBLIKUJ”, w przestrzeni którą nazwałam SLOW BLOG. Pierwszy wpis „NA GŁĘBOKĄ WODĘ” pisałam z ekscytacją, która towarzyszy zawsze myśli „niech się dzieje”.
Miesiąc wcześniej zaczął się ostatni rok pracy w placówce edukacyjnej, w której spędziłam 15 lat. Rozpoczęłam też drugi rok działań jako wolny strzelec, w nowym dla mnie zawodzie. Blog miał być jedną z form kontaktu z uczestnikami moich spotkań w ramach szkoleń i sesji indywidualnych. Jednak od samego początku czułam, że nie chcę, aby był to blog ekspercki czy mentorski. Zależało mi, aby dzielić się tym, dzięki czemu znalazłam inny kierunek myślenia o sobie i świecie.
Potem pisałam z Gdyni. Brodząc stopami w zimnej, bałtyckiej wodzie, zastanawiałam się po co nadal to robię, skoro początkowy cel stał się nieaktualny. Nawet tu, na wyspie są chwile kiedy myślę, czy to nadal ma sens.
Są wpisy z których jestem szczególnie dumna („Krótka historia namiętności”, „Cisza jak ta” czy „Rzemiosło?”), i są też takie, przy których teraz może nie zdecydowałabym się na publikację, jednak każdy z tych stu jest ważny, bo to część mojej historii.
Gdyby mój ojciec urodził się w Krakowie, a nie w Grudziądzu – byłby trzy lata starszym kolegą Andrzeja Sikorowskiego, dlatego „Przestrogę dla córki” traktuję jak list od mojego taty:
Jeśli szacunek masz dla treści i ważne są dla ciebie słowa, to o karierze wielkiej nie śnij – w tym kraju jesteś już niszowa.
Tu nie ma czasu na myślenie, tu metafora niedomaga i inne są walory w cenie i na antenie inna flaga.
Ty jednak drogi swej nie zmieniaj, chociaż majaczy w gęstej mgle – ludziom potrzebne są wzruszenia a barykady nie.
Wiem, że z pewnością są tacy, którzy uznaliby moje pisanie za grafomanię. Przestałam się tym przejmować, kiedy zdałam sobie sprawę, że piszę przede wszystkim dla siebie (więcej we wpisach: „Zatem z Panem Bogiem” i „Warto pisać”). Przez pierwsze pięć lat nie umożliwiłam nawet komentowania pod wpisami. Mimo tego, dostawałam sygnały, że to ważne nie tylko dla mnie. Dlatego postanowiłam zadbać o warsztat i spróbowałam nawet sił w pisaniu opowiadań. Jednak tu, czuję się najlepiej. Poza przemyśleniami mogę dzielić się tu również ukochaną muzyką (okazało się, że to także stanowi dla innych dodatkową wartość).